Rynek sztuki w 2012 roku - raport Stowarzyszenia Antykwariuszy Polskich |
Rynek sztuki w 2012 roku
Sytuacja na światowym rynku sztuki Zeszłoroczny raport SAP, omawiający sytuację na rynku sztuki w 2011 roku, kończył się stwierdzeniem autorów sugerującym możliwość pojawienia się w roku 2012 zjawiska świadomego inwestowania nadwyżek, wypracowanych przez budującą się w Polsce klasę średnią, w dzieła sztuki (www.antykwariusze.pl). Czy prognoza była słuszna? Na to pytanie postaramy się odpowiedzieć w tym raporcie, który podsumowuje sprzedaże aukcyjne na światowym rynku sztuki, ze szczególnym uwypukleniem tego, co zdarzyło się w naszym kraju.
Rynek chiński pod wieloma względami różni się od naszego. Przede wszystkim wyróżnia się tam inne, trzy podstawowe kategorie sztuki: tradycyjne malarstwo chińskie i kaligrafię (51% sprzedaży), porcelanę i inne obiekty (38.5%) oraz malarstwo olejne i sztukę współczesną (1.6%). Chińczycy, podobnie jak i inne nacje, preferują twórczość własnych artystów, ale ich zakupy mają bardziej niż gdzie indziej charakter inwestycyjny. Ostatnich kilka lat było okresem dynamicznego wzrostu rynku chińskiego. Tendencja ta uległa zahamowaniu dopiero w roku ubiegłym. Widoczne to było nie tylko po spadku obrotów, ale przede wszystkim sprzedaży dzieł drogich, powyżej 1 mln dolarów. Jeszcze w roku 2011 sprzedano ich 1.105, a w 2012 tylko 516 sztuk. Poszukując dobrych możliwości inwestycyjnych Chińczycy zwrócili się ku sztuce artystów młodych, urodzonych po 1970 roku, nie wahając się z płaceniem wysokich, jak na europejskie standardy, kwot za ich obrazy. Przykładowo za dzieło Jia Aili zapłacono 710.000 dolarów, zaś za Wang Xiaobo 443.600. Przyczyną braku drogich sprzedaży może być stosunkowo mała ilość dostępnych obiektów artystów najbardziej poszukiwanych. Raport Artronu sygnalizuje kształtowanie się rynku artystów najmłodszej generacji, tj. urodzonych po 1985 roku, których dzieła Chińczycy także uważają za warte zainteresowania pod względem inwestycyjnym.
Spadek sprzedaży na polskim rynku sztuki wyhamował w 2011 roku, kiedy to osiągnięto wyjątkowo niskie obroty – ok. 36 mln złotych (tylko aukcje publiczne). Rok 2012 był już znacznie lepszy – licytacje w kategoriach: malarstwo, grafika, rzeźba i fotografia przyniosły ponad 42 mln zł. (w cenach bez dodatkowych opłat). Towarzyszył temu wzrost liczby sprzedanych obiektów – ponad 5.100 sztuk, czyli o 14% więcej niż w ubiegłym roku. Wreszcie pojawiły się transakcje zbliżone do 1 mln zł lub powyżej tej kwoty - Stanisław Wyspiański „Portrety rodziny Sternbachów” sprzedano za 1.850.000 zł (Agra-Art, 18.03.2012) i Józef Chełmoński „Wnętrze stajni” - 900.000 zł (Desa-Unicum, 18.102013). Warto przy okazji odnotować pozaaukcyjną sprzedaż obrazu Olgi Boznańskiej „W atelier” za 1.050.000 zł zrealizowaną w Rempexie. Nie zmieniły się upodobania polskich kolekcjonerów – pierwsza dziesiątka to dzieła oprócz ww. Józefa Brandta (1841-1915), Jana Stanisławskiego (1860-1907), Wilhelma Kotarbińskiego (1849-1922) i najmłodszego w tym gronie Eugeniusza Zaka (1884-1926). W dalszym ciągu wśród najbogatszych kolekcjonerów największym uznaniem cieszy się malarstwo przedstawieniowe z przełomu XIX/XX w. o dużych walorach dekoracyjnych. Nie oznacza to jednak braku zainteresowania sztuką współczesną (tj. artystów żyjących). Podobnie jak w 2011, w roku ubiegłym jej udział w rynku wynosił ok. 15% pod względem wartości i ok. połowę pod względem ilości sprzedaży. Biorąc pod uwagę, ze wśród 20 najdrożej sprzedanych obrazów jest tylko jeden artysty współczesnego – Wojciecha Fangora (ur.1920) – SU1 (265.000 zl, Polswiss Art,11.10.2012), ten wynik może dziwić. Jest on rezultatem mody na sztukę artystów młodego pokolenia. Aukcje tej sztuki zostały zainicjowane w 2006 roku przez łódzki dom aukcyjny Rynek Sztuki i od 2008 roku prowadzone są systematycznie przez warszawskie domy aukcyjne i Sopocki Dom Aukcyjny. W ubiegłym roku było ich ok. 30 i sprzedano na nich większość prezentowanych dzieł. Na ogół obiekty licytowane są od ceny wywoławczej 500 zł i często nie osiągają wyższej niż 1.000, przez co skutecznie wpływają na obniżenie średniej wartości sprzedanego obrazu na polskich aukcjach, która wynosi niecałe 11.000 zł.
Ten segment rynku dotyczący starodruków, czyli obiektów wydanych przed 1801 rokiem, książek, ulotek, broszur, plakatów, afiszy, czasopism, dokumentów, fotografii, grafik, map i pocztówek jest w dalszym ciągu w dobrej kondycji – z obrotami na poziomie ok.10 mln zł niewiele odbiega od wyników roku 2011. Na 15 aukcjach wystawiono ponad 15.000 pozycji: książek, map, grafik i innych obiektów bibliofilskich, z których 11 osiągnęło cenę powyżej 50.000 zł. Najdrożej sprzedały się „Liberum Chronicarum” Schedla - 185.000 zł (DA Lamus, Aukcja 34,poz.90, bez dodatkowych opłat) i Modrzejewskiego „De Republica emendana” za 100.000 zł (Antykwariat Wójtowicz, Aukcja 34, poz.74). Cenę 98.000 zł osiągnął list Adama Mickiewicza z 1841 r (Rara Avis, Aukcja 102). Rynek bibliofilski (starodruki stanowią ok. 5% obrotów) podzielony jest przede wszystkim pomiędzy cztery domy aukcyjne: Dom Aukcyjny Lamus (46% udziałów w rynku), Rara Avis (23%), Antykwariat Wójtowicz (16%) i Bydgoski Antykwariat Naukowy (ok.4.5%). Spośród ww. firm tylko Lamus ma swoja siedzibę w Warszawie, pozostałe znajdują się poza stolicą i jest to dla obserwatora rynku sztuki sytuacja nietypowa. Ma ona jednak swoje uzasadnienie historyczne. Jak wskazuje Paweł Podniesiński, specjalista i analityk rynku bibliofilskiego, handel książkami, czy to używanymi na bieżąco, czy też zabytkowymi związany był z większymi miastami, siedzibami wyższych uczelni. Tam powstawało najwięcej księgarni i antykwariatów, zwłaszcza na bazie państwowej firmy Dom Książki. Obecnie jednak, jak i w innych dziedzinach sztuki powoli następuje proces centralizacji handlu bibliofilskiego, którego głównymi centrami stają się Warszawa i Kraków. Widoczny jest pewien spadek podaży, szczególnie w segmencie obiektów najdroższych, ale na uznanie zasługuje efektywność sprzedaży utrzymująca się powyżej 70%. Rzemiosło artystyczne Sytuacja w handlu rzemiosłem artystycznym w roku 2012 nie uległa zmianie w porównaniu do lat ubiegłych (patrz Raport SAP za rok 2011). Rzemiosło artystyczne sprzedawane w antykwariatach i na aukcjach to w większości masowo produkowane przedmioty dekoracyjne i użytkowe z XIX i pierwszej połowy XX wieku. Nie funkcjonują w naszym kraju firmy specjalizujące się w określonej dziedzinie (np. srebrach czy porcelanie), nie odbywają się również specjalistyczne aukcje bo trudno do takich zaliczyć sporadyczne wydarzenia proponujące przypadkowo zebrane przedmioty z danego tematu, często o bardzo niskiej jakości. W odróżnieniu od malarstwa czy grafiki, które na polskim rynku pochodzą w przytłaczającej większości od rodzimych autorów, obiekty rzemiosła artystycznego często zostały wytworzone w innych krajach co powinno mieć wpływ na ich zobiektywizowaną, opartą o międzynarodowy rynek wycenę. Tak się jednak nie dzieje, cechą charakterystyczną tego segmentu rynku sztuki jest bardzo duża nieadekwatność ustalanych cen wynikająca z małej podaży i często z ograniczonych kompetencji zarówno sprzedających jak i nabywców. Jako ilustrację tego typu zjawisk można podać przykład oferowania przez krakowski antykwariat popularnej na terenach dawnej monarchii austro-węgierskiej szafy za kwotę kilkukrotnie wyższą od zwyczajowych cen za podobne meble w Wiedniu. Innym przykładem jest wystawienie przez warszawski dom aukcyjny mosiężnej misy norymberskiej o popularnym temacie dekoracji za cenę 33 tysięcy PLN, gdy tego typu misy bardzo często pojawiające się na rynku międzynarodowym kosztują średnio od kilkuset do dwóch tysięcy euro. Rzeczą naturalną są różnice w cenach pomiędzy krajami ale taka ich skala wynika chyba tylko z bardzo małej podaży i w konsekwencji akceptowania przez domy aukcyjne wygórowanych, by nie rzec absurdalnych oczekiwań dostawców. Ustalanie cen wywoławczych na bardzo wysokim poziomie jest zresztą typowe dla całego polskiego rynku aukcyjnego co prowadzi często do braku realnej licytacji a tylko przyjmowania ofert poniżej ceny wywoławczej. Płytkość rynku i brak zainteresowania kolekcjonerskimi przedmiotami rangi muzealnej, ilustruje przykład wystawienia na aukcję wysokiej klasy srebrnego kufla wrocławskiego z przełomu XVII i XVIII wieku, który został zakupiony tylko za cenę wywoławczą (tym razem rozsądnie ustaloną na 47 tysięcy PLN), najprawdopodobniej przez placówkę muzealną. I ten fakt daje podstawy do odrobiny optymizmu: dobry przedmiot zostanie zaprezentowany na publicznie dostępnej ekspozycji, gdzie oglądany przez szeroką publiczność może wpłynie na kształtowanie dobrego gustu i zainteresowań potencjalnych klientów polskiego rynku sztuki. Konkluzje Wyniki sprzedaży na aukcjach dziel sztuki z 2012 roku ukazują polski rynek sztuki w nieco zmienionym niż w latach poprzednich, bardziej optymistycznym, świetle. Nie można wyrokować, że wzrost sprzedaży jest początkiem stałej tendencji, ale są istotne przesłanki ku temu by tak twierdzić.
|